To już miesiąc mija,jak jestem w Peru, dokładnie 18 października o godzinie 18:00 wylądowałem w Limie,a tydzień później w Iquitos. Dzisiejszy dzień minął spokojnie, byłem z księżmi z Polski, z mojej diecezji na wspólnym obiedzie. Wcześniej byłem też u spowiedzi, jaka to wygoda mieć polskiego księdza pod nosem i móc wyspowiadać się po polsku. I nie ważne jest to, że ja znam tego księdza, a on zna mnie, bo przecież ja spowiadam się Panu Bogu, a kapłan jest tylko pomostem między nami. To taka zachęta dla wszystkich, którzy już dawno nie byli u spowiedzi, zachęcam do tego, aby spowiadać się regularnie, i w łasce uświęcającej, czyli blisko Pana Boga. Co mogę powiedzieć, a raczej napisać po tym miesiącu? Podoba mi się tutaj, jeśli tak mogę to określić, choć czasami są momenty trudne, ale tak to już bywa w naszym życiu ziemskim. Każdy z nas przecież wędruje do życia wiecznego w niebie, a w tej pielgrzymce umacnia nas wiara.
Każdego dnia poznaję nowych ludzi, odprawiam msze w innych miejscach. W ostatnią niedzielę odprawiałem mszę w takiej dzielnicy, gdzie wieczorem gringo(biały) nie jest mile widziany, ale ludzie wiedzieli, że jestem księdzem, choć pewnie nie wszyscy. To co mnie tutaj uderza, to straszna bieda tych ludzi, bardzo niski poziom edukacji, a czasami dzieci w ogóle nie chodzą do szkoły, duża przestępczość- bardzo dużo kradzieży, bo to najłatwiejszy sposób na łatwe pieniądze. Cieszę się, że po tym miesiącu, niektórzy kierowcy motokarów, nie nazywają mnie już gringo, ale padre (ojcze), to takie miłe. Ostatnio miałem taką przygodę z kierowcą motokara, który wiózł mnie w miejsce, które bardzo dobrze znałem, i w pewnym momencie zjechał z wyznaczonej drogi,pytam się go, dlaczego jedziesz tędy? Odpowiedź była następująca- tam stała kontrola policji, a on nie miał prawa jazdy, ale mimo tego pracuje jako kierowca motokara- bardzo ciekawe. W Iquitos bardzo dużo jest kierowców, którzy jeżdżą bez prawa jazdy, aż chce się człowiekowi śmiać z tego wszystkiego.
Poznaję różne dzielnice tego miasta, a czasami też wyjeżdżam poza miasto, albo płynę łódką, żeby podziwiać piękno Amazonki, i docierać do parafii położonych nad Amazonką. Jeżeli chodzi o jedzenie, to bardzo mi tutaj smakuje, choć trzeba uważać, gdzie się je. Mam jedną zasadę, że nie piję napojów, które są sprzedawane na ulicy, i robione z owoców, bo nigdy nie wiadomo skąd pochodzi woda do przygotowania tych orzeźwiających i pysznych napojów. Lepiej jest jeść w sprawdzonych już restauracjach, gdzie jedzenie jest pewne. Jeszcze nie odważyłem się zjeść pieczonych larw robaków suri- suri, ale może kiedyś przełamię się, podobno są bardzo smaczne.
Każdego dnia dziękuję Panu Bogu za to wszystko, co tutaj otrzymuję, tutaj człowiek uczy się doceniać to wszystko, czym Pan Bóg go obdarzył, tak jest w moim przypadku. Piszę sobie tego bloga i tak myślę, że teraz w Polsce jest już zimno, a u mnie ciągle ciepło. I to jest prawda, że tutaj trudno żyć, i jeszcze trudniej pracować, dlatego potrzebuję tego czasu na aklimatyzację. Ogólnie dobrze się czuję, choć w upalne dni, to naprawdę człowiekowi trudno żyć, pracować. I dlatego też, wszystkie akcje duszpasterskie, msze święte odprawiane są wieczorem albo o 07:00 rano, kiedy jest chłodniej.
Dziś nie zamieszczam żadnych zdjęć, następnym razem to uczynię. To już miesiąc minął, potem będzie pół roku, rok i tak dalej i tak dalej, daj Panie Boże.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich, proszę o modlitwę i pamiętam w swojej modlitwie za was, wszystkich czytelników mojego bloga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz