Środa, 29.01.2014, godzina 06:00-
pobudka, prysznic, modlitwa i śniadanie. O godzinie 07:00 wyruszyłem do portu
Nanay, skąd razem z dwiema siostrami zakonnymi, z Ritą-prawniczką i Edsonem-
gitarzystą z parafii św. Piotra wyruszyliśmy do wioski Sinchucuy. Przed nami
1,5h podroży łódką peke-peke. Wsiadając do łodzi zaskoczył mnie bardzo młody
wiek naszego kapitana, okazało się że chłopak ma 15 lat, niesamowite taki młody
a tak bardzo sprawnie obsługiwał swoją łódkę. Okazał się bardzo dobrym i pewnym
kierowcą. Po długiej podróży Amazonką w końcu dotarliśmy do celu. Jak tu
pięknie, kaplica położona na wzgórzu, nad brzegiem rzeki. Poszliśmy na obchód
wioski, aby mieszkańców zaprosić na Msze, choć i tak wiadomo im było, że dziś
przybędzie ksiądz i odprawi dla nich Mszę świętą. Idąc przez wioskę, nie mogłem
się nadziwić, jak tu pięknie, cisza i spokój, widoki zapierające dech w
piersiach, ta przyroda jest cudowna. Idąc między domkami wioski, nagle pojawiła
się jakaś pani i powiedziała nam, że nas zaprasza na mięso z krokodyla, pyszna sprawa-pomyślałem
sobie, bo miałem już okazję wcześniej spróbować ten przysmak. Wchodzą do domu
tej pani, straszna bieda i ubóstwo, w hamaku malutkie dziecko, które spało.
Dostałem swoją porcję, na zdjęciu widać, że musiał to być mały krokodylek, bo
widać jeszcze jego łapki, ale smakował pysznie .Do tego każdy z nas dostał
pieczonego banana. Po jakimś czasie wróciliśmy do kaplicy, ale jeszcze
musieliśmy zaczekać na animatora wioski, każda osoba ma wyznaczoną osobę, która
odpowiada za celebrację, wspólne modlitwy w niedzielę, trochę sobie
poczekaliśmy-ponad 2h. W tym czasie pomodliłem się różańcem, koronką, i zrobiłem kilka zdjęć dziewczynkom, które miały niesamowitą zabawę, wdrapując
się na drzewo. W końcu nadszedł czas Mszy świętej, niesamowite przeżycie podczas
odprawiania Eucharystii mogłem cały czas widzieć Amazonkę, podziwiać jej
piękno. Jaki Pan Bóg jest Wszechpotężny stwarzając nasz świat, i otaczającą nas
przyrodę. Po Mszy świętej była krótka pogadanka Rity z ludźmi na sprawy
administracyjne i prawne. W Peru, w wioskach czasami zdarza się tak, że nie
każda osoba ma swój dowód osobisty, nie jest zarejestrowana w urzędzie, czyli w
świetle prawa nie istnieje, nie ma żadnych praw obywatelskich. Dlatego też
potrzebne są takie spotkania, aby uświadamiać ludzi, aby zmienili swoją
sytuację prawną. Potem poszliśmy na obiad, tym razem jedliśmy rybkę z ryżem,
ale tu po raz kolejny zostałem zaskoczony. Domek z desek, bieda, a gospodyni
domu po zakończonym posiłku przynosi nam miskę z wodą i mydło, aby każdy z nas
umył sobie ręce po posiłku, ponieważ rybkę najlepiej je się rękoma- pomyślałem
sobie-pełna kulturka. Podziękowaliśmy za obiad, i trzeba było ruszać w drogę
powrotną, ponieważ czekała nas jeszcze jedna wioska- Santa Maria. Po około 30
minutach byliśmy już następnej wiosce, okazało się, że ludzie czekali na nas
rano, bo animator powiedział, że Msza święta będzie rano. Jak się później
okazało, ktoś nas źle poinformował, i pomylił kolejność wiosek, dlatego też po
południu nie było tutaj już ludzi, bo każdy ma swoją pracę, trochę
porozmawialiśmy, umówiliśmy się z ludźmi na kolejny termin i ruszyliśmy w drogę
powrotną do Iquitos. Myślę, że każdy z nas odczuwał już zmęczenie, upał,
podróż, to wszystko daję się we znaki. Ale ja byłem taki szczęśliwy, że mogłem
chociaż w jednej wiosce spotkać się z ludźmi, odprawić dla nich Mszę świętą.
Jak się później dowiedziałem, w Sinchicuy Eucharystia odprawiana jest dwa razy
w roku. Parafia św. Piotra obejmuje 45
wiosek czynnych, w których są kaplice i działają animatorzy, dla jednego
księdza odwiedzić wszystkie wioski w ciągu roku jest to niemożliwe. Trzeba
wziąć pod uwagę odległości a także finanse, jest to bardzo trudne. Życie poza
miastem, nad rzeką w wiosce, to zupełnie inny klimat. Czasami czuję się tak,
jakbym był w zupełnie innym świecie, cisza i spokój, brakuje cywilizacji. Prawdą jest, że dżungla człowieka wyżywi, ale również prawdą jest, że dżungla
może człowieka zabić, ponieważ jest niebezpieczna i groźna. Za każdym razem jak
płynę po rzece, to proszę swojego Anioła Stróża, aby czuwał nade mną, bo
Amazonka to naprawdę ogromna rzeka, płyniesz i patrzysz i nie widzisz drugiego
brzegu- aż nie chce się wierzyć, ale tak jest naprawdę. Człowiek jest taki
malutki wobec Amazonki, i ja odczuwam wobec tej rzeki ogromny respekt, bo ta
rzeka rządzi się swoimi prawami.
Po godzinie 17:00 dotarliśmy do
Iquitos, zmęczeni ale szczęśliwi. Małe rzeczy robić z wielką miłością, wkładać
całe swoje serce w posługę Bogu i ludziom, o to chodzi w misjach. Jestem
szczęśliwy, że dziś mogłem poznać dwie nowe wioski, poznać nowych ludzi. Trochę
tego wszystkiego, co dziś widziałem pokazuję na swoich zdjęciach.