Pan
Bóg czuwa nade mną...
W poniedziałek o godzinie 23:00 do mojego
mieszkania zapukał ktoś..raz, drugi i trzeci. W półśnie wstałem, aby zobaczyć,
kto tak dobija się do mojego domku. W drzwiach wejściowych mam małe okienko,
które otworzyłem i zobaczyłem dwóch gości, w wieku 30-35 lat. Zapytałem , co
się stało. Usłyszałem od nich, że jeden z ich ma siostrę, która ma 15 lat i
jest bardzo chora i potrzebuje księdza. Odpowiedziałem, że skoro jest bardzo
chora, to powinni jechać z nią do szpitala, aby poradzić się lekarza, co się
dzieje. Później, usłyszałem że dziewczyna ma ataki opętania, i że potrzebuje
sakramentu Chrztu, ponieważ nie jest ochrzczona. I w tym momencie, w mojej głowie zapaliło się światełko, że to
wszystko coś nie gra. Odpowiedziałem tym gościom,żeby pojechali do domu, i albo
zawieźli dziewczynę do szpitala, a jeśli poczuje się lepiej, to żeby pomodlili
się za nią, o zdrowie dla niej i zostali w domu. A jutro, o godzinie 16:00 przyjedźcie, to
przygotujemy wszystko do sakramentu Chrztu świętego...do dziś żaden z nich nie
pokazał się. Prawdopodobnie chcieli mnie wyciągnąć z domu pod przykrywką wizyty
do chorej osoby, a gdybym z nimi pojechał, to nie wiem, co by stało się tam na
miejscu. Może dostałbym kijem w głowę, okradliby mieszkanie, nie wiem, nie chcę
nawet o tym rozmyślać. Zawsze, jeśli ktoś prosi o wizytę do chorej osoby, to
przychodzi wcześniej, a nie w nocy. Następnego dnia dzieliłem się tym
przeżyciem z ludźmi ze swojej Rady Parafialnej, wszyscy jednogłośnie
powiedzieli, że to była próba napadu na mnie. Aż strach pomyśleć, jak to
wszystko mogło skończyć się. Dobrze, że nie otworzyłem tym typkom drzwi do
domu. Kiedyś miał miejsce, że jeden z misjonarzy został uderzony w głowę, a
całe mieszkanie zostało okradzione. Powiem szczerze, że wystraszyłem się trochę,
że jednak ta moja dzielnica, w której mieszkam, jest naprawdę niebezpieczna.
Ale to nie koniec moich przygód..za
tydzień jadę do seminarium motokarem, podróż z mojego domu do seminarium trwa
prawie godzinę, muszę przejechać całe miasto. Jadać tak, bardzo zamyśliłem się,
aż w pewnym momencie ocknąłem się, jak w
nasz pojazd walnęły płyty takie triplex. Jadące przed nami motokaro wiozło na
dachu płyty, które były słabo przymocowane i cały ładunek runął na ulicę, jedna
płyta uderzyła w motor mojego kierowcy a dwie spadły na dach, dzięki Bogu nic nam się nie stało. Mój
kierowca wkurzył się i posłał wiązankę niecenzuralnych słów w kierunku
nieodpowiedzialnego kierowcy.
Inna
sprawa, że takim motokaro można przewozić wszystko, kiedyś widziałem lodówkę, i
wiele innych dużych rzeczy. Gdyby uderzyła w nas lodówka, to pewnie byłoby z nami krucho.
Dzięki Bogu, z dwóch tych przygód
wyszedłem cało, i nic mi się nie stało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz