8 grudnia odprawiłem dwie Msze święte, i na każdej z nich była Pierwsza Komunia święta. To co przeżyłem dziś, to było naprawdę bardzo stresujące. Drugą Mszę świętą odprawiałem w kaplicy, która znajduje się na terenie wojskowym, gdzie mieszka kilkadziesiąt rodzin generałów, poruczników, i innych ważnych osób pracujących w wojsku. Msza święta była odprawiana na otwartym terenie, ponieważ było dużo ludzi i wszyscy nie zmieściliby się w kaplicy. I na początku Msza święta przebiegała spokojnie, do czasu kiedy rozpoczął się obrzęd sakramentu Chrztu świętego, okazało się, że nie ma oleju Krzyżma świętego, żeby namaścić dzieci, ale akurat to do istoty chrztu nie należy, istotą chrztu jest potrójne polanie wodą głowy i wypowiedzenie słów: Ja , Ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna i Ducha świętego...ale to nie koniec problemów, jakie miałem później. W pewnym momencie Duch święty mnie oświecił i uświadomiłem sobie, że nie ma żadnej puszki przygotowanej na Mszę do konsekracji,a w kaplicy w tabernakulum może nie być wystarczającej ilości komunikantów dla dzieci i wszystkich przyjmujących Komunię świętą podczas tej Mszy..Pomyślałem sobie, że dla wszystkich dzieci nie starczy Pana Jezusa, i co wtedy będzie?
Myśląc szybko, wysłałem starszego ministranta do kaplicy, aby przyniósł mi Najświętszy Sakrament z tabernakulum, nie chciałem przerywać Mszy świętej, a do kaplicy był spory kawałek drogi. Po chwili ministrant przyniósł mi dwie puszki- jedną z tabernakulum, gdzie znajdował się Pan Jezus, i drugą, w której były komunikanty przygotowane do konsekracji, ale było już za późno...Dzięki Bogu, łamiąc- dzieląc komunikanty na pół, Pana Jezusa wystarczyło dla wszystkich, ale o mały włos dzieci mogłyby nie przyjąć Pana Jezusa do swoich serc, i co wtedy. Tutaj rodzi mi się pytanie, jak bym postąpił, gdyby okazało się, że nie ma wystarczającej ilości Pana Jezusa? Czy udzielałbym komunikanty z drugiej puszki, wiedząc, że nie są zakonsekrowane, że nie jest to Ciało Jezusa Chrystusa? Czy wziąłbym na siebie tak dużą odpowiedzialność i udzieliłbym dzieciom nie Pana Jezusa, a tylko zwykłe komunikanty?Bardzo trudna sytuacja, jechać do sąsiedniej parafii? Spora odległość, brak czasu-to wszystko wydawało mi się bardzo trudne,ale Pan Bóg sprawił, że wszystko dobrze się skończyło. Na zakończenie wspólne pamiątkowe zdjęcie z wszystkimi dziećmi wynagrodziło mi cały trud tej niezwykłej Eucharystii, misjonarz tutaj musi być przygotowany na wszystko. Pani, która była odpowiedzialna za wszystko, nie dopilnowała wszystkiego, tak jak trzeba było to zrobić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz