sobota, 7 grudnia 2013

Sakrament Chrztu świętego i "moja przyjaciółka biegunka".

W środę 4 grudnia po raz pierwszy w Iquitos udzieliłem Chrztu świętego. Blanca- lat 13 i jej brat Kevin- lat 14, sakrament Chrztu świętego był udzielany poza Mszą świętą. W Polsce jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że chrzcimy małe dzieci, tutaj tak nie jest. Czasami to babcie bardziej zabiegają o chrzest niż rodzice dziecka. Podczas chrztu, miałem taką świadomość, że głoszę Ewangelię i udzielam sakramentu w imię Jezusa, jestem świadkiem i kapłanem Boga, i On mnie posłał aż do Peru. Podczas chrztu nie żałowałem wody święconej, im więcej, tym lepiej. Tutaj w Iquitos dla ludzi, znaki, gesty i symbole są bardzo ważne. 
I tak pierwszy chrzest mam za sobą. W piątek również po raz pierwszy  udzielałem sakramentu Namaszczenia Chorych w szpitalu, dostałem telefon z sąsiedniej parafii, aby jechać do chorego. O godzinie 19:00 miałem Mszę świętą w parafii Santa Rosa de Lima, ale podróż do szpitala i powrót potrwał zbyt długo, dlatego Mszę zacząłem odprawiać dopiero o godzinie 19:25, mały poślizg, ale ludzie wiedzieli, że pojechałem do chorego, do szpitala- i cierpliwie czekali na mój powrót. Stan chorego Angela jest poważny, ma 68 lat i zobaczymy, czy odzyska zdrowie. Dziś również pierwszy raz jeździłem samochodem po Iquitos-myślę, że jazda w Warszawie jest przyjemniejsza. Tutaj trzeba uważać na motokary, motory i przepisy ruchu drogowego trochę inaczej funkcjonują. Prosty przykład, jeśli chcę skręcić w lewo, lub zając miejsce z lewej strony, to wystawiam lewą rękę, i kierowca jadący za mną, musi mnie wpuścić..śmiesznie to wygląda, ale tak jest. Ogólnie samochodem czy motorem po mieście nie można się rozpędzić, maksymalnie do 40 km/h. I trzeba uważać, żeby ktoś nagle nie wyjechał i nie zajechał nam drogi. Ja jestem gringo, czyli w przypadku stłuczki czy wypadku, to ja jestem zawsze winny, i muszę płacić pieniądze, bo jestem biały. Ale jestem zadowolony z tej jazdy, choć po Nowym Roku trzeba rozejrzeć się za motorem, motocykl jest wygodniejszy do poruszania się po mieście. Sobota minęła mi spokojnie, grałem dziś z chłopakami w piłkę nożną, która tutaj jest bardzo popularna.Piłka to najlepszy prezent dla małego chłopca czy dziewczynki, wszyscy tutaj grają. Zaczęliśmy grać o godzinie 17:00, ale przy tej temperaturze, graliśmy tylko 40 minut, a ja potem byłem wypruty, nie chwaląc się, udało mi się nawet strzelić 4 gole, i moja drużyna wygrała 12:8- w końcu chodziło się na mecze Legii Warszawa...Dziś również po obiedzie, odezwała się znowu "moja przyjaciółka- biegunka", niestety nie zapomniała o mnie. I podczas Mszy świętej, było naprawdę ciężko, ale Pan Bóg dał siłę, i dotrwałem do końca Eucharystii, choć podobno wyglądałem mizernie- blady jak ściana i oblewały mnie zimne poty. Nie życzę nikomu takiej choroby, ale myślę, że mój organizm jeszcze do końca nie zaaklimatyzował się. Odpowiednie leki pozwalają wyzdrowieć, ale swoje trzeba wycierpieć. Ofiaruję to wszystko w intencji tych ludzi, którzy tutaj też cierpią, i to jeszcze gorzej. 
Jutro czeka mnie Niedziela, dwie Pierwsze Komunie i Chrzest dzieci, daj Boże tylko zdrowie na jutro, abym był sprawnym misjonarzem, i mógł służyć Tobie i ludziom.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz