sobota, 30 sierpnia 2014

Dzień skupienia

          W naszym życiu ciągle gdzieś pędzimy. Praca, studia, dom, rodzina...każdego dnia mamy mnóstwo obowiązków. Życie na parafii też ma swoje zadania i obowiązki, i czasem człowiek potrzebuje po prostu zatrzymać się. Dokonać refleksji swojego dotychczasowego życia. I taką okazję miałem własnie ja, kiedy 26 sierpnia poprowadziłem dzień skupienia dla sióstr zakonnych. Od samego rana do wieczora przeżyłem dzień w ciszy, bez muzyki, bez Internetu, bez komórki. Nasze wspólne rozmyślanie dotyczyło tematu służby Panu Bogu i bliźniemu. Co mnie inspiruje i motywuje, że podejmuję służbę misyjną? Skąd czerpać siłę do codziennych i trudnych zadań i obowiązków? Był czas na osobiste rozmyślanie, i na wspólną modlitwę, adorację Pana Jezusa, Eucharystię, modlitwę Liturgią Godzin. Nie zabrakło również sakramentu pojednania.
Dla mnie to był bardzo owocny czas, taki czas zatrzymania i "podładowania baterii wiary", aby dalej iść w swoim życiu drogą misyjną. 
                Myślę, że każdy z nas potrzebuje takiego czasu, aby zatrzymać się i pogłębić swoją relację z
Panem Bogiem. Czasem w naszym życiu, w naszych obowiązkach brakuje nam sił, jesteśmy tylko ludźmi, wkrada się rutyna, i nic nam się nie chce. Tutaj, gdzie mieszkam o życie duchowe trzeba walczyć każdego dnia, a mało jest miejsc, gdzie są organizowane rekolekcje, trzeba wyjeżdżać do Limy, u nas trochę panuje klimat "pustyni duchowej", choć znajdujemy się w dżungli. Dlatego bardzo cieszę się, że mogłem przeżyć taki dzień zadumy. Siostry poprosiły mnie już na następny miesiąc, abym po raz trzeci poprowadził dzień zamyślenia duchowego. 
           W swoim życiu zawsze gdzieś pędzimy, ale czasami warto się zatrzymać i zapytać, dokąd zmierzam w swoim życiu, co robię w swoim życiu? Potrzebujemy ciszy w swoim sercu, aby usłyszeć głos Pana Boga. W dobie Internetu, telewizji, komórek, głośnej muzyki- warto wejść w ciszę, aby spotkać się z Jezusem, posłuchać Jego słów, i zacząć je wcielać w swoje życie.
               Wieczorem, po kolacji mieliśmy godzinną adorację Pana Jezusa. Czas osobistej rozmowy i modlitwy z Bogiem ukrytym w Najświętszym Sakramencie, na kolanach. I to mnie bardzo urzekło, że człowiek zawsze powinien stawać w pokorze  przed Bogiem. Obserwując świat, widzimy, że człowiek chce być na równi z Bogiem, chce być wszechmogący, a to jest niemożliwe. 
                 Zapraszam wszystkich do małej ofiary, żeby każdego dnia przez 15 minut potrwać w ciszy na modlitwie z Panem Bogiem. Wsłuchać się w Jego słowo, chociażby w słowa Ewangelii z bieżącego dnia. Co Pan Bóg mówi do mnie?
                  Każdy dzień naszego życia jest darem dla nas, tylko od nas zależy jak wykorzystamy ten dar...







sobota, 23 sierpnia 2014

Niebezpieczne przygody.

Pan Bóg czuwa nade mną...
 W poniedziałek o godzinie 23:00 do mojego mieszkania zapukał ktoś..raz, drugi i trzeci. W półśnie wstałem, aby zobaczyć, kto tak dobija się do mojego domku. W drzwiach wejściowych mam małe okienko, które otworzyłem i zobaczyłem dwóch gości, w wieku 30-35 lat. Zapytałem , co się stało. Usłyszałem od nich, że jeden z ich ma siostrę, która ma 15 lat i jest bardzo chora i potrzebuje księdza. Odpowiedziałem, że skoro jest bardzo chora, to powinni jechać z nią do szpitala, aby poradzić się lekarza, co się dzieje. Później, usłyszałem że dziewczyna ma ataki opętania, i że potrzebuje sakramentu Chrztu, ponieważ nie jest ochrzczona. I w tym momencie,  w mojej głowie zapaliło się światełko, że to wszystko coś nie gra. Odpowiedziałem tym gościom,żeby pojechali do domu, i albo zawieźli dziewczynę do szpitala, a jeśli poczuje się lepiej, to żeby pomodlili się za nią, o zdrowie dla niej i zostali w domu. A jutro, o godzinie 16:00 przyjedźcie, to przygotujemy wszystko do sakramentu Chrztu świętego...do dziś żaden z nich nie pokazał się. Prawdopodobnie chcieli mnie wyciągnąć z domu pod przykrywką wizyty do chorej osoby, a gdybym z nimi pojechał, to nie wiem, co by stało się tam na miejscu. Może dostałbym kijem w głowę, okradliby mieszkanie, nie wiem, nie chcę nawet o tym rozmyślać. Zawsze, jeśli ktoś prosi o wizytę do chorej osoby, to przychodzi wcześniej, a nie w nocy. Następnego dnia dzieliłem się tym przeżyciem z ludźmi ze swojej Rady Parafialnej, wszyscy jednogłośnie powiedzieli, że to była próba napadu na mnie. Aż strach pomyśleć, jak to wszystko mogło skończyć się. Dobrze, że nie otworzyłem tym typkom drzwi do domu. Kiedyś miał miejsce, że jeden z misjonarzy został uderzony w głowę, a całe mieszkanie zostało okradzione. Powiem szczerze, że wystraszyłem się trochę, że jednak ta moja dzielnica, w której mieszkam, jest naprawdę niebezpieczna.
            Ale to nie koniec moich przygód..za tydzień jadę do seminarium motokarem, podróż z mojego domu do seminarium trwa prawie godzinę, muszę przejechać całe miasto. Jadać tak, bardzo zamyśliłem się, aż w pewnym momencie ocknąłem się, jak  w nasz pojazd walnęły płyty takie triplex. Jadące przed nami motokaro wiozło na dachu płyty, które były słabo przymocowane i cały ładunek runął na ulicę, jedna płyta uderzyła w motor mojego kierowcy a dwie spadły na  dach, dzięki Bogu nic nam się nie stało. Mój kierowca wkurzył się i posłał wiązankę niecenzuralnych słów w kierunku nieodpowiedzialnego kierowcy.
Inna sprawa, że takim motokaro można przewozić wszystko, kiedyś widziałem lodówkę, i wiele innych dużych rzeczy. Gdyby uderzyła w nas lodówka, to pewnie byłoby z nami krucho.

            Dzięki Bogu, z dwóch tych przygód wyszedłem cało, i nic mi się nie stało.


Parasolka zamiast Krzyża.

   Ostatnio miałem okazję wybrać się poza miasto i zobaczyć coś oryginalnego- cmentarz z parasolkami. Okazało si,ę że jest to prywatny cmentarz, na którym właściciel zabronił używania symboli religijnych, i są tylko parasolki. Pod parasolką jest mała tabliczka z danymi osoby zmarłej.  Ludziom w głowach się miesza, i gubią się w swoich myślach. Dla nas, ludzi wierzących w Jezusa Chrystusa, naszego Zbawiciela, Krzyż jest drogowskazem do zbawienia. Co mi po takiej parasolce...wolę życie wieczne w niebie.


niedziela, 3 sierpnia 2014

Fiestas Patrias

         Święto Peru
         28 lipca 1821 roku Peru odzyskało niepodległość. Z tej okazji 28 i 29 lipca obchodzone jest  Fiestas Patrias, czyli święto ojczyzny. Jak co roku organizowana jest defilada i przemarsz wojsk peruwiańskich. W tym roku miałem okazje zobaczyć to na własne oczy. W tych dniach szczególnych dla Peru można zauważyć, że w każdym domu wywieszona jest flaga narodu peruwiańskiego. Za jej brak grozi nawet mandat, wynosi ok. 100 soli, nawet mniej. I ładnie to wygląda, jak na ulicach powiewają flagi narodowe. Ale skupmy się na samej defiladzie. To, co zrobiło na mnie wrażenie, to mnóstwo wojska, które przemaszerowało przed nami, aby pokazać swoją siłę. Oprócz wojska również maszerowali policjanci, a nawet dzieci z różnych szkół. Już od małego dzieci są uczone, że wojsko to najlepsza część państwa. Zresztą dla dzieci to ogromna frajda, zobaczyć tak dużo żołnierzy.  Przed rozpoczęciem defilady, wiceprezydent regionu Loreto, został poproszony o wciągnięcie flagi Peru ( to ten pan, który jest przepasany flagą peruwiańską).
         Samego prezydenta zabrakło na tych uroczystościach, ponieważ rzekomo jest chory i przebywa w klinice. Prawda jest taka, że ma postawiony zarzut korupcji, kradzieży i grozi mu więzienie, a mimo tego ludzie go popierają , bo w zamian dostają od niego prezenty, np. nowa blacha na dach domu...zostawiam to bez komentarza, mam tylko nadzieję, że w zbliżających się wyborach (październik), ten pan już nie wygra. Przypatrując się temu wszystkiemu,  można powiedzieć, że wszystko tak pięknie wygląda w tym państwie, ale niestety, tak nie jest. Oglądając defiladę, i przypatrując się ludziom, doszedłem do wniosku, że wojsko, policja w tym kraju odgrywa bardzo dużą rolę.
         W mojej parafii rozpoczęliśmy świętowanie już w niedzielę, ponieważ wiedziałem, że w poniedziałek ludzie już nie przyjdą do kościoła. Odprawiłem mszę w intencji naszej ojczyzny, a po komunii świętej, wspólnie z ludźmi odmówiliśmy modlitwę w intencji Peru. Każda osoba otrzymała karteczkę z wydrukowanym tekstem modlitwy. Po zakończonej Mszy świętej wspólnie zaśpiewaliśmy hymn państwa. Jak by nie było, teraz żyję w Peru, i trzeba się integrować z wiernymi, ale zawsze będę Polakiem i jestem dumny z historii mojego narodu.
           Miałem rację, w poniedziałek, czyli 28 lipca na Eucharystii było 10 osób, reszta zajęła się „świętowaniem” i pewnie nie miała już siły przyjść do kościoła. 
         W Polsce 11 listopada, zawsze jest dużo wiernych w naszych kościołach, nie możemy zapomnieć o modlitwie za naszą ojczyznę.

To coś nowego dla mnie, i dlatego chciałem się z wszystkimi podzielić tym, co przeżywam w moim miasteczku Iquitos.