czwartek, 26 grudnia 2013

Święta Bożego Narodzenia w Iquitos.

Moje pierwsze święta Bożego Narodzenia, które przeżyłem w Iquitos, były w zupełnie innym klimacie, niż w Polsce. Może zacznę od tego, że  nie było śniegu, a temperatura w Wigilie wynosiła ponad 30 stopni. Jeżeli chodzi o obyczaje tutejsze, to zaskoczyło mnie to, że najpierw jest Pasterka, która w naszym kościele rozpoczęła się o 21:00, a potem dopiero kolacja wigilijna. W Iquitos nie ma postu, a na stole zawsze jest indyk albo kurczak, to są dwie główne potrawy, które są bardzo smaczne. Nie ma dzielenia się opłatkiem i składania sobie długich życzeń jak ma to miejsce w Polsce, nie ma również śpiewania kolęd. Dlatego tego wszystkiego brakowało mi w tym szczególnym dniu. Korzystając z Internetu, wykonałem kilka telefonów do rodziny i najbliższych, aby złożyć im świąteczne życzenia. Nie sposób byłoby zadzwonić do wszystkich, dlatego jeszcze raz tutaj składam życzenia świąteczne, niech Pan Jezus oświeca Wasze drogi życiowe, abyście zawsze trwali w blasku Jego oblicza. 
Podczas Pasterki młodzież przygotowała małe przedstawienie ukazujące scenę narodzenia Jezusa, bardzo mi się to wszystko podobało, po krótkim kazaniu, które ks. Paweł powiedział, miało miejsce błogosławieństwo panetonów, pysznego ciasta, które tutaj je się na Boże Narodzenie. Historia panetonów ma ponad 500 lat, i wywodzi się z Włoch, a w Peru panetony są obecne od ponad stu lat, i są naprawdę pyszne. Smakują jak nasze ciasto drożdżowe, coś w tym stylu. Kolejna nowością dla mnie było to, że po zakończonej Mszy świętej wszyscy ludzie procesyjnie podchodzili, aby ucałować stopkę dzieciątka Jezus. piękny gest. Po zakończonej Eucharystii mieliśmy zaproszenie do sióstr na Wigilię, i oczywiście na stole był przepyszny indyk. Mimo tego, że godzina była już późna, to i tak było bardzo gorąco, około 30 stopni. O północy kolejna nowa rzecz dla mnie, że tutaj puszcza się fajerwerki, nie wiem dlaczego i skąd taka tradycja u nich, ale tak jest.
W pierwszy dzień świąt mieliśmy Mszę świętą z chrztami o godzinie 10:00, i potem cały dzień już wolny, gdyby nie rodzice dzieci i rodzice chrzestni, to w kościele nie byłoby ludzi na Mszy świętej. Dlatego też w parafiach w Iquitos, w pierwszy dzień świąt odbywają się chrzty małych dzieci. O godzinie 12:30 mieliśmy wspólny obiad z księżmi z Hiszpanii, ze zgromadzenia Augustianów.
I tak wyglądały moje święta w Iquitos, drugiego dnia świąt tutaj nie obchodzi się. Moje refleksje i przemyślenia są rożne, jedno jest pewne, że w tym roku dwa największe święta kościelne dla katolików spędziłem poza Polską, Wielkanoc w Irlandii, w Dublinie, i teraz Boże Narodzenie w Peru. Niesamowite to jest, że Pan Jezus rodzi się wszędzie i dla wszystkich ludzi, a tylko to od nas zależy, czy my go przyjmiemy do swoich serc. Tak do końca to  nie czułem tego klimatu świątecznego tutaj, tutejsi ludzie bardziej skupiają uwagę na prezentach, nie w każdym domu jest taka rodzinna kolacja w Wigilię, niestety brakuje takiej atmosfery jak w Polsce. I tak przeżyłem swoje pierwsze święta Bożego Narodzenia w Iquitos, najważniejsze jest to, żeby mieć Jezusa w swoim sercu, nieważne gdzie się jest, ważne jest, aby z Nim żyć każdego dnia. Przede mną teraz pożegnanie Starego Roku i przywitanie Nowego, zobaczymy w jaki sposób będę to świętował.
Zdjęcia przedstawiają szopkę, która znajduje się w centrum miasta, stół wigilijny, pięknie nakryty przez siostry, panetony, które jemy tutaj, scenę z przedstawienia, całowanie stopki dzieciątka Jezus przez ludzi. Radujmy się z Narodzenia Pańskiego. 








sobota, 21 grudnia 2013

Rekolekcje w seminarium.

Od poniedziałku do środy prowadziłem rekolekcje dla kleryków w seminarium, w Iquitos. To były moje pierwsze rekolekcje, które prowadziłem dla seminarzystów, i to był naprawdę bardzo dobry czas. Przede wszystkim przez trzy dni klerycy zachowywali milczenie,aby w ciszy jeszcze bardziej usłyszeć głos Pana Boga. Dla mnie to również był owocny czas, bo mogłem pogłębić jeszcze bardziej swoją  relację z Panem Bogiem. Ten czas przed świętami jest bardzo napięty-porządki, zakupy prezentów, taka ciągła gonitwa, i możemy zapomnieć o tym, że najważniejsze jest nasze serce, czyste i pojednane z Bogiem, aby Jezus Chrystus, który nam się narodzi, mógł zamieszkać w naszych sercach. Tematy, które poruszyłem były następujące: stworzenie człowieka przez Boga, grzech i ślepota duchowa człowieka i miłość Boga do człowieka. Seminarzyści teraz rozpoczynają swoje wakacje, które będą trwać dwa miesiące. 
Seminarium jest położone praktycznie już poza miastem, tak trochę na odludziu, dlatego tutaj zawsze panuje cisza i spokój, bardzo często nie ma wieczorami prądu- raz zdarzyło mi się odprawiać Mszę świętą przy świeczkach. Drugiego dnia klerycy pod drzwiami kaplicy spotkali węża, który smacznie sobie spał, nie był jadowity- został odniesiony do dżungli, skąd przywędrował do nas. Niestety, nie miałem okazji go zobaczyć na własne oczy. 
Przedstawiam zdjęcia seminarium, budynek i cudowny ogród, gdzie można kontemplować przyrodę stworzoną przez Pana Boga.







środa, 11 grudnia 2013

Ozdoby świąteczne na Boże Narodzenie.

Chodząc ulicami Iquitos, widać już mnóstwo sztucznych choinek, ozdób świątecznych, światełek, słychać kolędy w sklepach, itd...Tylko śniegu brakuje. Już powoli zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Również dziewczynki z domu prowadzonego przez siostry zakonne nie próżnują i zorganizowały kiermasz ozdób świątecznych. Wszystkie te piękne ozdoby zostały wykonane z recyklingu, z różnych odpadów plastikowych, i są naprawdę śliczne. Trzeba pogratulować dzieciom za pomysłowość i pracę przy wykonaniu tych wszystkich rzeczy. Oceńcie sami pracę naszych małych pociech.




wtorek, 10 grudnia 2013

Pierwsza Komunia święta bez Pana Jezusa?...

8 grudnia odprawiłem dwie Msze święte, i na każdej z nich była Pierwsza Komunia święta. To co przeżyłem dziś, to było naprawdę bardzo stresujące. Drugą Mszę świętą odprawiałem w kaplicy, która znajduje się na terenie wojskowym, gdzie mieszka kilkadziesiąt rodzin generałów, poruczników, i innych ważnych osób pracujących w wojsku. Msza święta była odprawiana na otwartym terenie, ponieważ było dużo ludzi i wszyscy nie zmieściliby się w kaplicy. I na początku Msza święta przebiegała spokojnie, do czasu kiedy rozpoczął się obrzęd sakramentu Chrztu świętego, okazało się, że nie ma oleju Krzyżma świętego, żeby namaścić dzieci, ale akurat to do istoty chrztu nie należy, istotą chrztu jest potrójne polanie wodą  głowy i wypowiedzenie słów: Ja , Ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna i Ducha świętego...ale to nie koniec problemów, jakie miałem później. W pewnym momencie Duch święty mnie oświecił i uświadomiłem sobie, że nie ma żadnej puszki przygotowanej na Mszę do konsekracji,a  w kaplicy w tabernakulum może nie być wystarczającej ilości komunikantów dla dzieci i wszystkich przyjmujących Komunię świętą podczas tej Mszy..Pomyślałem sobie, że dla wszystkich dzieci nie starczy Pana Jezusa, i co wtedy będzie?
Myśląc szybko, wysłałem starszego ministranta do kaplicy, aby przyniósł mi Najświętszy Sakrament z tabernakulum, nie chciałem przerywać Mszy świętej, a do kaplicy był spory kawałek drogi. Po chwili ministrant przyniósł mi dwie puszki- jedną z tabernakulum, gdzie znajdował się Pan Jezus, i drugą, w której były komunikanty przygotowane do konsekracji, ale było już za późno...Dzięki Bogu, łamiąc- dzieląc  komunikanty na pół, Pana Jezusa wystarczyło dla wszystkich, ale o mały włos dzieci mogłyby nie przyjąć Pana Jezusa do swoich serc, i co wtedy. Tutaj rodzi mi się pytanie, jak bym postąpił, gdyby okazało się, że nie ma wystarczającej ilości Pana Jezusa? Czy udzielałbym komunikanty z drugiej puszki, wiedząc, że nie są zakonsekrowane, że nie jest to Ciało Jezusa Chrystusa? Czy wziąłbym na siebie tak dużą odpowiedzialność i udzieliłbym dzieciom nie Pana Jezusa, a tylko zwykłe komunikanty?Bardzo trudna sytuacja, jechać do sąsiedniej parafii? Spora odległość, brak czasu-to wszystko wydawało mi się bardzo trudne,ale Pan Bóg sprawił, że wszystko dobrze się skończyło. Na zakończenie wspólne pamiątkowe zdjęcie z wszystkimi dziećmi wynagrodziło mi cały trud tej niezwykłej Eucharystii, misjonarz tutaj musi być przygotowany na wszystko. Pani, która była odpowiedzialna za wszystko, nie dopilnowała wszystkiego, tak jak trzeba było to zrobić.

sobota, 7 grudnia 2013

Sakrament Chrztu świętego i "moja przyjaciółka biegunka".

W środę 4 grudnia po raz pierwszy w Iquitos udzieliłem Chrztu świętego. Blanca- lat 13 i jej brat Kevin- lat 14, sakrament Chrztu świętego był udzielany poza Mszą świętą. W Polsce jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że chrzcimy małe dzieci, tutaj tak nie jest. Czasami to babcie bardziej zabiegają o chrzest niż rodzice dziecka. Podczas chrztu, miałem taką świadomość, że głoszę Ewangelię i udzielam sakramentu w imię Jezusa, jestem świadkiem i kapłanem Boga, i On mnie posłał aż do Peru. Podczas chrztu nie żałowałem wody święconej, im więcej, tym lepiej. Tutaj w Iquitos dla ludzi, znaki, gesty i symbole są bardzo ważne. 
I tak pierwszy chrzest mam za sobą. W piątek również po raz pierwszy  udzielałem sakramentu Namaszczenia Chorych w szpitalu, dostałem telefon z sąsiedniej parafii, aby jechać do chorego. O godzinie 19:00 miałem Mszę świętą w parafii Santa Rosa de Lima, ale podróż do szpitala i powrót potrwał zbyt długo, dlatego Mszę zacząłem odprawiać dopiero o godzinie 19:25, mały poślizg, ale ludzie wiedzieli, że pojechałem do chorego, do szpitala- i cierpliwie czekali na mój powrót. Stan chorego Angela jest poważny, ma 68 lat i zobaczymy, czy odzyska zdrowie. Dziś również pierwszy raz jeździłem samochodem po Iquitos-myślę, że jazda w Warszawie jest przyjemniejsza. Tutaj trzeba uważać na motokary, motory i przepisy ruchu drogowego trochę inaczej funkcjonują. Prosty przykład, jeśli chcę skręcić w lewo, lub zając miejsce z lewej strony, to wystawiam lewą rękę, i kierowca jadący za mną, musi mnie wpuścić..śmiesznie to wygląda, ale tak jest. Ogólnie samochodem czy motorem po mieście nie można się rozpędzić, maksymalnie do 40 km/h. I trzeba uważać, żeby ktoś nagle nie wyjechał i nie zajechał nam drogi. Ja jestem gringo, czyli w przypadku stłuczki czy wypadku, to ja jestem zawsze winny, i muszę płacić pieniądze, bo jestem biały. Ale jestem zadowolony z tej jazdy, choć po Nowym Roku trzeba rozejrzeć się za motorem, motocykl jest wygodniejszy do poruszania się po mieście. Sobota minęła mi spokojnie, grałem dziś z chłopakami w piłkę nożną, która tutaj jest bardzo popularna.Piłka to najlepszy prezent dla małego chłopca czy dziewczynki, wszyscy tutaj grają. Zaczęliśmy grać o godzinie 17:00, ale przy tej temperaturze, graliśmy tylko 40 minut, a ja potem byłem wypruty, nie chwaląc się, udało mi się nawet strzelić 4 gole, i moja drużyna wygrała 12:8- w końcu chodziło się na mecze Legii Warszawa...Dziś również po obiedzie, odezwała się znowu "moja przyjaciółka- biegunka", niestety nie zapomniała o mnie. I podczas Mszy świętej, było naprawdę ciężko, ale Pan Bóg dał siłę, i dotrwałem do końca Eucharystii, choć podobno wyglądałem mizernie- blady jak ściana i oblewały mnie zimne poty. Nie życzę nikomu takiej choroby, ale myślę, że mój organizm jeszcze do końca nie zaaklimatyzował się. Odpowiednie leki pozwalają wyzdrowieć, ale swoje trzeba wycierpieć. Ofiaruję to wszystko w intencji tych ludzi, którzy tutaj też cierpią, i to jeszcze gorzej. 
Jutro czeka mnie Niedziela, dwie Pierwsze Komunie i Chrzest dzieci, daj Boże tylko zdrowie na jutro, abym był sprawnym misjonarzem, i mógł służyć Tobie i ludziom.










środa, 4 grudnia 2013

Ofiarowanie dziecka Panu Bogu...

I Niedziela Adwentu zapadnie mi głęboko w pamięci. Podczas Mszy świętej w dzielnicy Masusa, bardzo biednej i niebezpiecznej, miało miejsce ofiarowanie małego dziecka Panu Bogu. Zwyczaj ten wywodzi się z prawa żydowskiego, ze Starego Testamentu. Czyniono tak na pamiątkę ocalenia pierworodnych synów Izraela z niewoli egipskiej. Każdy pierworodny chłopiec był uważany jako własność Boga. Tak jak Maryja z Józefem zanieśli małego Jezusa do świątyni, tak  dziś ja również coś takiego przeżyłem, kiedy to matka małego Pedro przyniosła go, aby złożyć swojego synka na ręce kapłana. w kościele. Ten akt religijny jest gestem symbolicznym poświęcenia Panu Bogu tego, co rodzice posiadają najcenniejszego. Nie oznacza to jednak poświęcenia syna do służby kapłańskiej. Dla mnie to było niesamowite przeżycie, kiedy małe dziecko na swoich dłoniach uniosłem w górę, następnie pobłogosławiłem i pocałowałem w czoło. Potem dziecko wróciło oddałem w ręce mamy. Coś pięknego i cudownego przeżyłem na tej Mszy świętej. Wcześniej odbyło się uroczyste poświęcenie wieńca adwentowego i zapalenie na nim  pierwszej świeczki. Po skończonej Mszy świętej było ciasto i napoje, rodzice małego Pedro zorganizowali mały słodki poczęstunek. Dla Pana Boga nie ma przypadków, a tak się złożyło, ż właśnie dziś miałem również zaplanowane spotkanie ze znajomymi, podczas którego mamy świętować narodziny mojego bratanka- Miłosza. Choć widziałem go tylko na zdjęciu, to Pan Bóg dziś sprawił, że mogłem trzymać na swoich dłoniach małe dzieciątko, małego Pedro, coś pięknego dla mnie, trzymać w swoich dłoniach mały cud życia.Panie Boże dziękuję Ci za to wszystko, czego dziś doświadczyłem.







poniedziałek, 2 grudnia 2013

Święcenia Diakonatu

30 listopada w katedrze w Iquitos święcenia diakonatu przyjął kleryk Luis Adler Pizango Diaz (podwójne imię i nazwisko), który praktykę duszpasterską miał w tej parafii, w której obecnie mieszkam- El Senor De Los Milagros. Kiedy uczestniczyłem w tej mszy świętej, przypomniały mi się moje święcenia diakonatu, które przyjąłem 8 grudnia 2007 roku w kaplicy seminaryjnej. To jedyny kleryk, który w tym roku został diakonem, ponieważ tutaj nie ma dużo powołań. Ale i tak te dzisiejsze święcenia to owoc pracy seminaryjnej, pracy misyjnej- serce raduje się, że są powołania do służby kapłańskiej z Iquitos. Cała Eucharystia trwała 1,5h, trzy modlitwy były śpiewane  po łacinie- Pater Noster, Agnus Dei i Salve Regina- przypomniała mi się łacina, którą miałem w seminarium , w Płocku. Dziś również poznałem dwie Polki świeckie, które pracują w sąsiednim wikariacie, czyli jakby w sąsiedniej diecezji- Ania i Dominika. Ta druga jest już w Peru ponad 30 lat, wielki szacunek dla tej osoby-słuchałem jej opowiadań z zapartym tchem- niesamowite przygody miała w swoim życiu. I tak minęła mi sobota, a w niedzielę rano pojechałem do więzienia razem z księdzem Markiem Brulińskim, który tam pełni funkcję kapelana. Podczas Mszy świętej spowiadałem mężczyzn, samo miejsce już robi wrażenie, i myślę, że nikt z nas nie chciałby tam trafić. Ogromna wiara tych ludzi pozwala im też na to, aby wytrzymać ten czas kary, bo naprawdę nie jest łatwo tutaj żyć. Narkotyki, przemoc, prostytucja czy też wykorzystywanie seksualne zdarza się w tym miejscu- tutaj ludzie siedzą głownie za przemyt narkotyków, bo to najłatwiejszy i najszybszy sposób na duże pieniądze-ale nie zawsze się udaje-a potem całe życie spaprane. Od Nowego Roku również i ja będę posługiwał w więzieniu, dlatego teraz muszę wyrobić sobie specjalną przepustkę, dzięki której będę mógł spokojnie wchodzić do więzienia mężczyzn i kobiet, które znajduje się w sąsiednim budynku. Jest specjalnie oddzielone od więzienia mężczyzn. 
I tak dziś Pan Bóg przygotował dla mnie takie przeżycia, a wieczorem w niedzielę sprawił mi ogromną niespodziankę i przeżycie duchowe, ale to już następnym razem napiszę...
Proszę o modlitwę w intencji kleryków z seminarium w Iquitos, aby wytrwali w powołaniu.