sobota, 27 września 2014

Krzyż powodzi.

            To była najdziwniejsza Msza święta w moim życiu. W święto Podwyższenia Krzyża
(14 września) odprawiałem mszę o godzinie 19:00. Już po godzinie 18:00 w Iquitos zaczął padać deszcz. Tak sobie pomyślałem, że znowu nie będzie ludzi w kościele, że nikt nie przyjdzie.
Ale brak ludzi to jeszcze nic, dziś czekało coś więcej na mnie.
            Podczas mszy nic nie było słychać w kościele, ponieważ na dobre rozpętała się ulewa. W pewnym momencie, ministrant powiedział do mnie, że woda wlewa się do kościoła głównymi drzwiami. Szybka decyzja, rezygnuję z kazania, dokończę sprawowanie Eucharystii i potem zaczniemy sprzątać kościół. Cała niespodzianka czekała na mnie jeszcze, kiedy otworzyłem drzwi do mojego mieszkania- zobaczyłem basen we wszystkich pomieszczeniach mojej plebanii. Okazało się, że studzienki na głównej ulicy nie przyjmowały już wody, a do mojego mieszkania woda wlewała się przez odpływy, które już były pełne deszczu. Druga sprawa, że kilka lat temu, jak Chińczycy kładli asfalt w tej dzielnicy, gdzie mieszkam nie zrobili dobrze studzienek, i dlatego zalewa.
            Jak zobaczyłem wodę w każdym pokoju, to załamałem się. Taka powódź, taki krzyż dziś spadł na mnie. Sam nie byłbym wstanie posprzątać tego wszystkiego, dzięki Bogu ludzie z zespołu parafialnego ruszyli mi na pomoc. Tak sobie pomyślałem, że wiele razy w swoim życiu doświadczamy takich krzyży, których nie jesteśmy udźwignąć w pojedynkę, potrzebujemy pomocy drugiego człowieka. Co prawda, tej wody nie było tak dużo, jakieś 10-15cm, ale poczułem się taki bezradny. Czułem się taki przybity, że zawsze będzie mnie zalewać, jak będą takie ulewy. Taki słaby, że sam bym tego wszystkiego nie ogarnął.  Choć muszę przyznać, że odkąd jestem w Iquitos, to po raz pierwszy widziałem takie oberwanie chmury, które trwało ponad godzinę.

            Panie Boże, to doświadczenie też nauczyło mnie pokory, że tak naprawdę nic nie zależy ode mnie w moim życiu, że w ciągu chwili można stracić wszystko w swoim życiu. Doświadczając krzyża, doświadczamy miłości Jezusa, który za nas, za nasze grzechy umarł na krzyżu. I uczynił to z miłości do nas. A ja tak często nie chcę dźwigać swojego krzyża w swoim życiu.
        W następnych dniach trwały pracy na głównej ulicy, które miały na celu udrożnienie studzienek, zobaczymy czy to coś pomoże i na jak długo. Małe pompy wodne nie sprawdziły się, i następnego dnia przyjechała już duża ciężarówka, co widać na krótkim filmiku. 









1 komentarz: